fbpx

Work-life-eko balance po pandemii

Idea work-life balance jest znana od dawna i chociaż łatwa w teorii, trudniej wprowadzić ją w życie. Pandemia miała być sprzyjająca, bo to właśnie w „home office” część z nas doceniła elastyczność w podejściu do pracy, ale niektórzy tęsknią za wyraźną granicą między pracą a życiem. Niezależnie od indywidualnych preferencji, część pandemicznych przyzwyczajeń powinno stać się nawykami, bo wpływają pozytywnie nie tylko nasze samopoczucie, ale też środowisko. 

Bez (za)latania  

Jeszcze na początku 2020 roku wydawało się, że większości kluczowych dla firmy spraw nie da się załatwić bez spotkania twarzą w twarz. Dla niektórych oznaczało to loty do innych miast (i krajów) nawet kilka razy w tygodniu, co – oprócz stresu – generowało ogromną emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Dziś wiemy, że większość spotkań jest bardziej efektywna i merytoryczna, kiedy rozmowa odbywa się online, a platformy takie jak Zoom czy Google Meets rozbudowują się o kolejne funkcjonalności, dzięki którym można uczestniczyć nie tylko w kilkuosobowych rozmowach i prezentacjach, ale międzynarodowych kongresach i konferencjach kierowanych do ogromnej publiczności (np. Web Summit). Dzięki takim rozwiązaniom nie tracimy czasu, ograniczamy koszty i nie dokładamy swojej działki do sumy zanieczyszczeń środowiska. A po konferencji można od razu iść na jogging – prawie nie zmieniając stroju. 

Pracokacje 

Praca zdalna wydawała się luksusem dostępnym tylko dla cyfrowych nomadów i freelancerów. Pandemia sprawiła, że szybko powstały nowe rozwiązania i przyzwyczajenia weryfikujące ten stereotyp. Dzięki temu już niemal każdy może zamienić biurko we własnym pokoju na podobny mebel, ale ustawiony w innej szerokości geograficznej i z widokiem na przykład na morze lub góry. „Pracokracje” (czyli wakacje połączone z pracą, ang. workation) przynoszą korzyści pracownikom - dzięki zmianie scenerii i możliwości łączenia przyjemności i obowiązków. Zyskują też pracodawcy, bo okazuje się, że możliwość aktywnego wypoczynku sprzyja produktywności. W dodatku takiej pracowej oazy nie trzeba szukać daleko: może to być domek nad morzem lub jeziorem, które nie tylko stworzą naturalną tapetę na meetsie, ale dostarczą relaksu i możliwości zabaw spragnionym ruchu dzieciom.

Hybrydowo

Zdania na temat powrotu do „dawnego” systemu pracy są podzielone: jednym łatwiej zachować work-life balance, kiedy przestrzenie domowa i zawodowa są od siebie wyraźnie oddzielone. Inni doceniają możliwość „przeplatania” się tych sfer i cenią wolność, którą zyskują, stając się swoimi menedżerami. Ale co do jednego zgadzają się wszyscy (według badań): najważniejsza jest elastyczność, a więc w praktyce hybrydowy tryb pracy. Sprzyja to nie tylko zmianie nawyków zawodowych, ale tych związanych z dojazdem do pracy. Jeśli dojazd do biura nie jest przymusem, posiadanie samochodu przestaje być koniecznością i wystarczą ekologiczne rozwiązania, takie jak car sharing, wypożyczanie samochodu na godziny, albo dojazd do pracy rowerem jako wycieczka (dla urozmaicenia). Klasyczny win-win. 

Czas na uwagę

Jednej rzeczy nie można zaprzeczyć – pandemia sprawiła, że mamy więcej czasu na sprawy domowe. Ma to swoje minusy, które można długo wymieniać (zaczynając od słów „tęsknota za..”, ale jest też sporo zalet. W czasie zakupów internetowych (które stały się o wiele bardziej popularne) mamy więcej czasu, żeby zastanowić się nad ostateczną listą rzeczy w koszyku i jest większa szansa, że wybierzemy te ulubione, czyli naturalne kosmetyki i produkty. Z kolei „czas wolny”, kiedy do wyboru są dylematy: Netflix czy czyszczenie szafy, prowadził do wniosków, że mamy „za dużo”, co z kolei wpłynęło na nawyki zakupowe i uważniejsze wybory nowych ubrań. A praktykowanie właśnie takich przyzwyczajeń (oraz uważności) prowadzi do prawdziwego eko-życia. 

Segregacja zawsze w modzie

Epidemia co prawda zmniejszyła emisję dwutlenku węgla – zwłaszcza w miastach, czyli tam, gdzie ich źródłem jest transport, ale ma też negatywne skutki uboczne w postaci “środowiskowego zmęczenia”. Ciągła obawa o zdrowie swoje i najbliższych, lockdowny i apatia domowa sprawiają, że czasami mamy dość i chcemy rzucić tą maskę na chodnik – i to dosłownie. Produkcja i zużycie masek, jednorazowych rękawiczek, sztućców i opakowań, w których trafiają do domów dania na wynos, to pandemiczny problem, dlatego tym bardziej trzeba pamiętać o tym, że segregacja śmieci nigdy nie wychodzi z mody – a zwłaszcza nie w (i po) pandemii.


Komentarze

Skomentuj